Nie pisalismy troche bo nie bylo mozliwosci. Nadrabiamy zaleglosci. Obecnie jest rano 09.01.2012 opisuje 2 ostatnie dni.
07.01.2012
Teoretycznie plan pobytu w Amritsarze zakladal powloczenie sie po miescie, ponowna wizyte w GT, wizyte na granicy. Kolejny raz indie pokazaly iz nie mozna nic planowac nawet wpisow na Geoblogu(ten wpis z 07.01.2012 po prostu sie nie zapisal..
W czasie porannego zwiedzania GT zaczelo lac przeciez to normalne zeby padalo szczegolnie w suchej porze. Schowalismy sie w swiatyni Sikhow . Jakiez bylo zaskoczenie gdy po wyjsciu z niej ( wyjscie jakies 500 metrow od wejscia) zaczal padac... grad. Sytuacja wygladala nastepujaco bez butow, daleko od wejscia, okolo 3 stopni powyzej zera.
Przyznam szczerze ze fajnie ze posadzki sa marmurowe- w gorace dni daja mily chlod, troche gorzej sytuacja wyglada gdy trzeba po nich hasac gdy jest tak zimno, a na posadzcce jest mila tafla wody.
Po tych przygodach wrocilismy do pokoju- mieszkalismy w schronisku dla pielgrzymow.
Wizyta na granicy odpada, nie zamierzamy siedziec w strugach deszczu na jakims wygwizdowie, by nastepnego dnia lezec chorym w lozku. Idziemy.. spac, to nam swietnie wychodzi. Zawsze gdy jest taka pogoda ludzie ida do baru, ta opcja jest niedostepna w swietym miejscu Sikhow, gdzie nie mozna pic alko ani palic papierosow.
Udalo nam sie kupic bilety do Bikaneru. Wyjezdzamy wieczorem po 12godzinach powinnismy byc w Bikanerze( o ile nie bedzie korkow, bedzie pogoda, bedzie dobra droga, bedzie pogoda, nie zepsuje sie autokar. .Zobaczymy.