07.01.2012
Przeczytalismy wiele o Indiach, o tym ze pociagi sie spozniaja, ze monsun daje czasem czadu, ze najlepsza pora zeby jechac to zima, ze w drodze z pokoju pod prysznic mozna sie spocic. Dlaczego nikt nie zajaknal sie ze moze byc az tak zimno jak jest teraz. Starajac sie szukac pozytywow sprawdzilem temperatury w regionie, od dzis musi byc upal zeby srednia zrobic;).
Poprzedniego dnia udalo nam sie kupic bilety do Bikaneru, podroz 12-godzinna przebiegla milo, bedzie stac wysoko w naszej hierarchii( szybko, wygodnie, bez spoznien).
W Bikanerze bylismy ok. 10 rano, na przystanku musiala sie rozejsc plotka ze para bialasow nadjezdza, gdyz jeszcze przed wyjsciem z autokaru nasze bagaze siedzialy sobie w rikszy, pozostalo wybrac drivera i w droge na stacje. Moglismy oczywiscie przebierac w ofertach guesthousow do ktorych kazdy chcial nas zawiesc. My jednak twardo zostajemy na stacji skad mamy pociag do Deshnok, do Karmi Mata Temple. Oczywiscie decydujemy sie jechac pociagiem te 30 km( Oferta rikszy za 200 RS w 2 strony odpada) za 19 RS/os. Kupujemy bilety i zaczynamy ... czekac, pociag okazuje sie byc spozniony jedynie 1 godzine 10 min,.
Sam pobyt w swiatyni jest szybki bo oprocz niej nie ma w Deshnok nic innego do zobaczenia. Kasia mimo poczatkowych oporw jest "zachwycona" i wypatruje bialego szczura. Nasi mali bracia biegaja z miejsca na miejsce, nawet po moich nogach, nie jest zle da sie to wytrzymac ( jak donosi LP przynosi to szczecie).
Szybki powrot do Bikaneru lokalnym transportem, zaczynamy szukac spania. Oczywiscie uparlem sie na GH z LP godzina jedzenia z rikaszarzami, walki w kafejkach internetowych z zrywaniem neta i jestesmy przed drzwiami "mojego" GH... ktory jest caly pelen z powodu zaczynajacego sie 08.01.2012 festiwalu wielbladow. Jedyne lokum jakie moga nam zaoferowac to namiot - tutaj pojawia sie stanowcze nie Kasi, wiec opuszczamy GH i wracamy na stacje.
Na satcji czekaja nasi przyjaciele zapoznani z rana wioza do ich GH, niech sie dzieje wola nieba.
Pokoj jak pokoj troche grzyba, Indus style toilet- bierzemy 350 RS bo przeciez wielblady trzeba zobaczyc.
Wieczorem wybieramy sie na miasto oczywiscie piechota czym wzbudzamy zdziwienie lokaleso( pewnie mysla ze jestesmy z jakiejs bardzo niskiej kasty u nas w kraju - w Indiach kazdy ma jakis pojazd- samochod, riksze, motorower, tylko najnizsze kasty nie maja lecz oni nie potrzebuja "zwiedzac", po prostu siedza sobie na miejscu. Po powrocie do domu szybkie "odkazanie" Smirnofem, telefon do domu i spanie.
08.01.2012
Ten dzien okazal sie milym zaskoczeniem, a to za sprawa Camel Festival. Poczatkowo wizyta w Bikanerze byla tylko przy okazji wizyty w Deshnok, postanowilismy zostac na noc i to byl dobry wybor.
Z rana wizyta pod Fortem, kupno biletow do Jodhpuru i mozemy zaczac swietowanie.
Impreza zaczyna sie procesja w ktorej bierzemy udzial. Nie pisze wiecej reszte opowiedza zdjecia( wrzucenie fotek to w Indiach nie taka prosta sprawa;), filmy chyba nie przemowia, bo zeby je wrzucic musielibysmy spedzic tutaj jakis miesiac dluzej.
Pozdrawiamy sledzacych nasz blog. 09.01.2012 bedziemy w Jodhpurze.